wtorek, 24 września 2013

David Moncoutie- bohater EPOki

   Bohater EPOki. To określenie pozytywne czy negatywne? W tym przypadku zdecydowanie pozytywne. jasna plama na czarnym tle dopingu.
   To nie będzie opowieść o kimś z biednej rodziny, który zawsze chciał wystartować w Tour de France. Moncoutie kolarzem został można nawet powiedzieć, ze przez przypadek. Do 16 roku życia grał w piłkę nożną, kolarstwo zaczął trenować dzięki kolegom. Od początku odnosił sukcesy. Mając 22 lata, w 1997 roku dostał się do Cofidisu.  On jest legendą tej drużyny. Jeździł w niej od pierwszego roku kariery(i zespołu) do sezonu 12. Cały czas w Cofidisie.

Źródło: en.wikipedia.org

   Mogłoby się wydawać, ze jeśli sukcesy przyszły mu dosyć łatwo to kiedy napotka na trudniejszych przeciwników sięgnie po doping. Szczególnie w tamtych czasach. Szczególnie w Cofidisie, w którym dużo było dopingowych afer.  Ale o Moncoutie można by powiedzieć, że kolarstwem się jakoś bardzo nie przejmował. Sprzętem się nie interesował, długo śmiano się z niego, gdyż nie potrafił ubrać kurtki bez zatrzymywania się.
   Po doping też nigdy nie sięgnął. Jest jedynym kolarzem z tamtych czasów co do którego mam 100% pewność. Przy każdej z afer w Cofidisie padały słowa, ze Moncoutie jest czysty. I to z ust wielu ludzi. Z perspektywy czasu można to zobaczyć także w jego wypowiedziach.  Kiedyś powiedział, ze jest w stanie na pojedynczych górskich etapach walczyć z najlepszymi, ale nie ma szans przejechać w tempie czołówki 21 etapów.  Wtedy świadczyło to o jego słabości. Dzisiaj wiemy- był czysty, jego organizm się tak szybko nie regenerował.  Trafił na czasy, w których o zwycięstwo w Wielkich Tourach nie mógł walczyć bez dopingu. Przez doping on stracił więcej niż doperzy: Ullrich, Riis, Herras. Oni swoje zwycięstwa mają mimo dopingu. On bez dopingu nie mógł tego osiągnąć.
Nie mógł tego osiągnąć, ale walczył. Można powiedzieć, ze specjalizował się w walce o zwycięstwo klasyfikacji górskiej.  Pierwszy raz we Vuelcie wystartował w 2008 roku.  8 miejsce w KG i zwycięstwo w klasyfikacji górskiej. Rok później ponownie został królem gór Vuelty. 2010, 2011 to samo. kolarz taki jak Voeckler. Może na odwrót. to Voeckler jest taki jak Moncoutie. 4 etapy Vuelty, 2 na Tour de France.  Ale to wszystko już trochę później, po 2005 roku.


Źródło: www.cyclingnews.com

   Może wyżej należy postawić 13 miejsce w KG Tour de France 2002. wtedy nikt nie odbierał tego za szczególne osiągnięcie. Ba, nawet niektórzy nie lubili go dlatego, że zamiast włączyć o wysokie miejsca w KG on wolał walczyć o króla gór i etapy. teraz jest inaczej. teraz jest dzięki temu szanowany. Że jako jeden z niewielu potrafił powiedzieć "nie". I to w drużynie gdzie doping był powszechny. Chociaż niektórzy z US Postal powiedzą, ze albo brałeś albo wypadałeś z drużyny.  Do tego wcale nie ustępował wiele Armstrongowi i reszcie na EPO. Do tego zawsze walczył, nawet w 2012 roku, bez formy on i tak próbował.

Ja nie mogłem z racji wieku oglądać jego występów na początku tego tysiąclecia, ale już te wszystkie wygrane klasyfikacji górskie Vuelty pamiętam. Zawsze go lubiłem. Ale kiedy wyszły na jaw w ostatnim czasie wszystkie afery dopingowe i to, że on jednak zawsze był czysty, wtedy żałowałem, że kończy karierę. Chciałbym żeby jeździł dłużej. Wszyscy by chcieli. Nie był jedynym czystym w peletonie, ale co do innych nie mamy pewności.  
Teraz tylko po to, żeby zobaczyć jego starty sprzed kilku lat będę oglądał etapy Tour de France z początku XXI wieku.  Nie miał wielkich osiągnięć, nie wygrał TDF, nie był nawet na podium. Ale tym jak jeździł i na czym jeździł zaskarbił sobie większą sympatię u mnie niż wszyscy doperzy.  On będzie dla mnie legendą. To on jest dla mnei wzorem kolarza. ten trudny okres odbił się bardzo negatywnie na kolarstwie. Ale dzięki takim ludziom jak David może budzić też pozytywne skojarzenia. 
 Ci, którzy kolarstwem interesują się od 1-2 lat mogą go nawet nie znać.  Dlatego zamiast w kółko wałkować tematy Armstronga, Ullricha i innych zajmijmy się chociaż czasem takimi kolarzami jak Moncoutie. To oni zasługują na uwagę. Na uznanie. Bo inaczej za kilkanaście lat nikt już nie będzie o nich pamiętał, a o kolarstwie z przełomu XX i XXI wieku będzie się mówić tylko w negatywnym świetle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz