Zacznijmy od pierwszego członu tytułu. "Szczerze". Pisanie bloga ma podstawowy plus. Nikt ci nie rozkazuje co masz pisać. Sam sobie dobierasz tematy i piszesz co chcesz, jak chcesz. W ogólnodostępnych mediach tak nie ma. Widzieliście kiedyś w jakiejś gazecie rowerowej, żeby ktoś napisał, że tego roweru/ramy/kół/butów się nie opłaca kupować. Nie. Ale to jestem w stanie zrozumieć, w końcu gdyby wszystkich krytykowali, to taka gazeta by nie utrzymała się dłużej niż pół roku. Ale kiedy dziennikarz "Faktu" też mówi, że w gazecie mogą pisać tylko o tym, na co pozwoli im redaktor i w dodatku w sposób, jaki nakazuje im redaktor, to już zrozumiałem, że w tych dużych gazetach i popularnych serwisach internetowych ta cenzura dalej jest. Nawet jak ktoś ma własny blog/portal internetowy, który pisze samemu, a jest znaną w środowisku osobą, to pewnych rzeczy już mu nie wypada pisać. Tak więc ten blog stał się wczoraj popularny dzięki udostępnieniom moich postów, a ja muszę to wykorzystać, tą wolność słowa, dopóki ją mam.
Walka z dopingiem w sporcie to fikcja. Wiem, częściowo zaprzeczę tutaj pierwszemu postowi, który napisałem na tego bloga. Znowu padnie tutaj tenis jako przykład- niesłusznie oskarżałem Troickiego-przepraszam. On został zawieszony za to, że przełożył badanie na dzień później. W dodatku mu na to pozwolono. Ale zawieszenie dostał. Władze światowego tenisa-to nie chodzi o to, żeby eliminować kogo się da, trzeba tych, którzy na dopingu są. A teraz Serb ma zawieszenie, a dziesiątki tenisistów na dopingu grają w najlepsze.
W kolarstwie też wygląda to słabo. Napisałem wcześniej, ze nigdzie nie walczy się z dopingiem tak jak w kolarstwie. Dzisiaj dalej się z tym zgadzam. Ale muszę dodać, że konkurencja jest... Konkurencji nie ma. Co z tego, ze kolarze mają kontrole antydopingowe kilkadziesiąt razy w roku? One mogą wykryć doping(ale nie zawsze się to udaje), ale co się z tym robi później? Kary nie są wymierzane w prawidłowy sposób. Przykładów jest wiele. Chociażby Di Luca. Złapany na dopingu 3 razy. W 2009 roku po raz drugi, według obecnych zasad dożywotnia dyskwalifikacja. Możliwe, ze wtedy były inne. Wrócił w lutym 2011 roku. Jeździł tak przez 2 lata, do Giro. Tam kolejny raz złapany. Już trzeci. Więc może się wydawać, że dożywotnia dyskwalifikacja bez żadnych wątpliwości, czyż nie? Otóż niekoniecznie. 5 grudnia proces, mogę się założyć, że dostanie 2 lata.
A sprawa Ricco? Tutaj mamy skrajny przypadek, prawie doprowadził do własnej śmierci przez doping, dokładniej przetaczanie krwi. Czemu on nie dostał dożywotniego pozbawienia wolności? To przecież też nie była pierwsza wpadka. Dostał chyba 12 lat, czyli w 2023 roku może wrócić. Jak dla mnie, to nie jest wykluczone, że on wróci. Będzie miał wtedy 40 lat, i będzie w podobnej sytuacji co Horner, czyli niby powinien kończyć karierę, ale mało startów i może coś jeszcze osiągnąć. Po nim nigdy nic nie wiadomo. Ale za 10 lat może stać się tak, że wspomnicie te słowa.
Kolejna rzecz to MPCC. Po co to powstało? Żeby eliminować doping w kolarstwie. Podobno. Według przepisów jeśli w drużynie, która należy do MPCC w ciągu 2 lat będą 3 pozytywne wyniki na testach antydopingowych, cała drużyna jest zawieszana na 4 tygodnie. Rusvelo miał 4 wpadki w ciągu 4 miesięcy. Należą do MPCC. Nie dostali nawet dnia zawieszenia. Co oczywiście nie przeszkodziło MPCC zawiesić Europcar tylko dlatego, że Rolland miał niski poziom kortyzolu, który może być spowodowany dopingiem, jak i przemęczeniem, co przecież nie jest czymś dziwnym u kolarza. Więc podsumowując MPCC to szumne zapowiedzi i mało efektów.
Zacząłem już temat Rusvelo więc go dokończę. Ja wierzę, że w CCC wszyscy jeżdżą na czysto, w Omedze, nawet w SKY, ale nigdy nie uwierzę, że chociaż połowa Rusvelo nie korzysta z dopingu. Tą ekipę trzeba rozwiązać. Zaraz, nie przecież za nimi stoi sam rosyjski rząd, oni są nie do ruszenia. W tym roku 4 zawodników było zawieszonych, w poprzednich latach podobnie.
Więc UCI i inne federacje nie zawsze wymierzają takie akry jakie powinny. Ale na szczęście karą jest samo stracenie sympatii u kibiców po stosowaniu dopingu. No właśnie, czy aby na pewno na szczęście?
Kto ostatnio najwięcej w oczach kibiców stracił przez doping? Armstrong, ale on był wcześniej. Di Luca, to akurat słusznie. Santambrogio, też dobrze. A dalej? A dalej Remy di Gregorio. Został został aresztowany w dniu przerwy na TdF 2012 za handlowanie niedozwolonymi środkami. I co się okazało? Nie pamiętam dokładnie, ale to chyba były jakieś leki, które przyjmował tylko tymczasowo czy coś w tym stylu, na które miał pozwolenie. Coś jak z Troickim. Ale dobre imię stracił, rok bez ścigania. A po wpisaniu w google cały czas wyskakuje:Remy Di Gregorio arrested itp. Dużo mniej mówiło się o Georgesie, czy też Janiszewskim, którzy doping zażywali.
I teraz ostatnia rzecz. Nieoficjalna, ale na 95% prawdziwa. 2 zawodników polskiej drużyny kontynentalnej(czyli nie CCC), wpadło na dopingu na którymś z zagranicznych wyścigów w ostatnim czasie. Tak naprawdę w każdej chwili może paść środek, imiona, nazwiska oraz oficjalne potwierdzenie. I zobaczymy jak tutaj zachowają się federacje, a jak kibice. Ale nie wyciszajmy tego. kara musi być.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz