W dzisiejszych czasach Dyrektorzy sportowi mają wszystko wyliczone. Kiedy przyspieszyć, jak szybko jechać i kiedy dogonić ucieczkę. jest też sporo ucieczek, których peleton nie goni. Ale nie zawsze da się wszystko przewidzieć. Czasem nawet te ucieczki z ważnymi kolarzami dojeżdżają.W ostatnich latach także takie były i zmieniały losy wyścigów.
Zacznę od roku 2010., bo od tego czasu śledzę wszystkie wyścigi bardzo uważnie. Na 2 etapie TDF, do Spa, zaatakował Chavanel. Nic nadzwyczajnego, on często atakuje. Ale na zjazdach było mnóstwo upadków w peletonie. Wtedy Fabian Cancellara zarządził czekanie na resztę. Ten to ma autorytet. Oczywiście czekali przede wszystkim na Schlecków, więc Cancellarze na tym zależało. A Chavanel sobie jechał z przodu. On nie zwalniał. I tak wyrobił sobie 4 minuty przewagi i został liderem. Następnego dnia stracił koszulkę lidera(a wiecie kto przejął ją od niego? tak, Cancellara :D). Ale dzielny francuz się nie poddał. Na 7 etapie znowu zaatakował i znowu zgarnął etap. Lidera też. Ale znowu stracił koszulkę na drugi dzień. Mimo wszystko ataki godne odnotowania.
Rok 2011. Paris-Nicea. Już na pierwszym etapie zaatakowało 3 mocnych zawodników. Voigt, nikomu wówczas nieznany De Gendt i chyba Jeremy Roy. Było płasko, ale mocno wiało. Kiedy włączyłem transmisję na 50 kilometrów przed metą nawet nie myślałem, że to może dojechać. Mieli minutę przewagi. Ale wiatr się zmienił, teraz mieli w plecy i to do samej mety. Kilometry mijają. Do mety 40, 30, 20 a przewaga cały czas 55 sekund. Dopiero na ostatnich kilometrach peleton odrabiał. Ale uciekinierzy dali radę. De Gendt przyjechał sekundę przed peletonem i założył koszulkę lidera. Roy był 2, Voigt 6, kilku z peletonu go wyprzedziło. Wtedy zaczęły się pytania o De Gendta. Wtedy pokazał się całemu światu. Tak to się wszystko zaczęło. Później był liderem chyba jeszcze 2 etapy, później koszulkę oddał. cały wyścig skończył na 39 miejscu.
Fot. Pap/EPA
TDF 2011. Chyba wszyscy pamiętają etap 9 na TDF z wieloma kraksami. Vinokourov, Van den Broeck, a w ucieczce słynny już upadek Flechy i Hoogerlanda. Ale Lulu Sanchez, Voeckler i Casar jechali z przodu cały czas. Niektórzy mają im to do teraz za złe, ale nie rozumiem tego, było wiadomo, że po takiej kraksie ani Hiszpan ani Holender do nich nie dołączą, a nawet jeśli, to zaraz odpadną. Więc ta trójka sobie jechała z przodu, wypracowali 4 minuty przewagi, Sanchez wygrał etap, a Voeckler zgarnął koszulkę lidera. A później ją bronił. wszyscy zapowiadali, że do 12 etapu, on wytrzymał do 19. A w KG skończył na 4 miejscu. Pewnie gdyby nie ta ucieczka nie byłby nawet w pierwszej 15.
Fot. Bryn Lennon/Getty Images Europe
Vuelta 2011. Znowu Chavanel. Znowu 2 etap. Uciekał na pagórkowatym terenie z Lastrasem, Pidgornyym i Irizarem. tutaj widać było, że peleton gonił. Ale nie odrabiał. Ta 4 osobowa ucieczka była bardzo mocna. Etap zgarnął Lastras, zdobył też czerwoną koszulkę. Dzień później przejął ją Chavanel i utrzymał do 7 etapu. Niby skończył daleko, bo na 27 etapie, ale to rzadka sytuacja, żeby takie ucieczki dojeżdżały na pierwszych etapach GT.
W 2012 tylko jedna ucieczka utkwiła mi w pamięci. i to nie od początku etapu, ale długa. Etap 20 Giro d'Italia, na Stelvio. 8 w KG przed etapem Thomas De Gendt (tak, znowu on) decyduje się na ucieczkę kilkadziesiąt kilometrów przed metą. W peletonie spokój. A że razem z Belgiem zaatakował Cunego, to z przodu tempo było mocne. I tak odjeżdżają. W peletonie cały czas Vande Velde dyktuje tempo. Przeciętne, bo trzyma się około 30 zawodników. De Gendt zyskuje już 5 minut, zaczyna zagrażać Hesjedalowi. Dopiero wtedy zaczyna się walka faworytów. Ale to i tak nie przeszkodziło kolarzowi Vacansoeil w wygraniu etapu. Co więcej, nad pierwszymi z peletonu zyskał ponad 3 minuty, co dało mu awans na 3 miejsce w KG! rzadko spotykana akcja, ale gdyby nie ona, to to byłby najnudniejszy górski etap GT w 2012 roku.
Na razie to tyle, ale na pewno będzie druga część, o roku 2013. Trochę tych ucieczek się udaje. Tym bardziej, że w 2013 było ich wyjątkowo dużo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz